Przejdź do treści
Fundacja Przywróćmy Pamięć
Przejdź do stopki

Nazwiska jeszcze zimą

Nazwiska jeszcze zimą

Treść


Zintensyfikowali Państwo prace nad identyfikacją ofiar komunistycznej bezpieki z kwatery na Łączce?

– Tak, gdyż w ostatnim czasie przekształcaliśmy nasze laboratorium. Taka pracownia ma standardowo jedną linię badawczą, natomiast nam udało się stworzyć drugą, która będzie przeznaczona tylko do tego projektu, co spowoduje, że prace znacznie przyspieszą – o połowę, a może nawet o 70 procent. Jeśli dostaniemy dotacje, na które bardzo czekamy, szybciej będzie można identyfikować ekshumowane osoby, bo do danego badania będzie można przeznaczyć wtedy większą liczbę laborantów. Im więcej osób pracuje nad projektem, tym praca ta szybciej się posuwa. Oczywiście ważny jest również sprzęt. Dotacja, o którą prosił rektor Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie w liście do premiera Tuska, zostałaby przeznaczona na zakup sekwenatora, urządzenia służącego do analizy DNA. Niestety na razie nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi, liczymy jednak na to, że będzie ona pozytywna. To trochę dla nas być albo nie być. Bez sekwenatora nie ruszymy z drugą linią badawczą.

Ile kosztuje ten sprzęt?

– Od 800 do 900 tys. zł, to bardzo drogi sprzęt. Ten, który planujemy kupić, jest o jedną generację nowszy niż ten, który mamy w tej chwili. Jest nowocześniejszy i pozwala użyć zestawów markerów, których do tej pory nie mogliśmy stosować. Pojawiły się w tym roku bardzo nowoczesne markery, które nie są jeszcze powszechnie stosowane. Prawdopodobnie będą one dla nas bardzo pomocne i skuteczne. Jesteśmy przygotowani na to, że jeśli dostaniemy dotację, to nowy sekwenator pojawi się u nas w ciągu tygodnia. Pieniądze potrzebne są jednak na znacznie więcej urządzeń, muszą być bowiem komory laminarne, w których odbywa się cała praca, piły, młynek do mielenia materiału, który jest kruszony ciekłym azotem. Większość tego sprzętu już zgromadziliśmy, ale zostało jeszcze sporo do kupienia. Dopiero gdy ten sprzęt zostanie skompletowany, linia badawcza rozpocznie pracę i nie będziemy zależni już wtedy od normalnego cyklu pracy związanego z genetyką sądową. Prawdopodobnie w ten piątek odbędzie się w Sejmie głosowanie nad autopoprawką do projektu budżetu. Mam nadzieję, że znajdzie się większość, która ją poprze.

Ma Pan na myśli autopoprawkę do projektu budżetu na 2014 r. w zakresie części 13 – Instytut Pamięci Narodowej, którą prezes IPN przedłożył przewodniczącemu Komisji Finansów Publicznych?

– Tak. Posłowie muszą teraz zgłosić jako projekt poselski tę poprawkę, żeby kluby mogły ją przegłosować. Mam nadzieję, że ta większość się znajdzie i uda się te pieniądze przekierować. To są pieniądze przyznane IPN, ale skierowane na konkretny projekt. Mielibyśmy wtedy zupełnie rozwiązany problem finansowy i moglibyśmy zajmować się tylko tym, co powinno nas dotyczyć, czyli badaniem materiału i borykaniem się z problemami wynikającymi z jego jakości. Badania identyfikacyjne mimo to oczywiście cały czas trwają, choć mamy koniec roku, więc także masę innych zajęć.

Zgłaszają się nowi ludzie z materiałem genetycznym do badań porównawczych?

– Tak. Nie ma tygodnia, by nie zgłosił się do nas ktoś z osób spokrewnionych z ofiarami spoczywającymi na Łączce, pomijam już inne miejsca. Nie tak dawno rodzina płk. Łukasza Cieplińskiego oddała swój materiał. Wszystko dzięki artykułom publikowanym przede wszystkim przez „Nasz Dziennik”. Każdy tekst dotyczący Łączki czy naszych prac powoduje, że odzywają się do nas nowe osoby, do których nam nie udało się jeszcze dotrzeć. W tym miejscu chciałbym po raz kolejny zamieścić apel do rodzin czy też do ludzi, którzy je znają, żeby się do nas zgłaszały z materiałem porównawczym. My ze swojej strony wciąż wysyłamy pakiety do pobierania materiału. Dziś w Bazie mamy już materiał pobrany od ponad 400 osób, a więc jest go bardzo dużo. Pociesza nas to, że dzięki temu, iż udaje nam się docierać do osób, które są blisko spokrewnione – rodzeństwa, dzieci – liczba osób, które uda nam się zidentyfikować, będzie z pewnością większa. Myślę tu głównie o Łączce i rejonie Białegostoku, bo te dwa projekty są obecnie największe.

W Białymstoku materiał genetyczny od bliskich ofiar obławy augustowskiej będzie dopiero pobierany?

– Tak. Prokurator planuje przeprowadzenie badań na miejscu. Materiał będzie pobierany od rodzin procesowo, tzn. z udziałem prokuratora. Te badania planujemy przeprowadzić na początku 2014 roku. W styczniu pojedziemy do Białegostoku, gdzie będziemy pracować. Prokurator wraz z badaczami ustalił listę osób spokrewnionych, od których ten materiał pobierzemy.

Kiedy planują Państwo kolejną konferencję, na której ogłoszone zostaną następne zidentyfikowane osoby z Łączki?

– W tym roku z różnych względów nie damy rady skończyć badań. Mogę jedynie powiedzieć, że mamy kolejne, jeszcze niezidentyfikowane osoby, które jednak typujemy, i myślę, że w pierwszych miesiącach przyszłego roku, jeszcze zimą, ta konferencja się odbędzie. W tej chwili wykonujemy badania potwierdzające.

Ile trwa identyfikacja jednej osoby?

– W zależności od tego, jaki jest dany materiał i ile razy musimy przeprowadzać badania potwierdzające oraz jak dalekie jest pokrewieństwo, proces ten trwa do kilku miesięcy. Czasem jest jednak tak, że nad jedną osobą pracujemy pół roku czy nawet prawie rok, jak nad mjr. Hieronimem Dekutowskim „Zaporą”. To wszystko zależy od stopnia skomplikowania danej identyfikacji. Tak naprawdę każdy przypadek jest jednostkowy i tutaj nie można stosować jednego modelu postępowania.

Dziękuję za rozmowę.

Piotr Czartoryski-Sziler
Nasz Dziennik

50716