Część II. Walki pod Bychawą w lipcu 1915
Treść
Cmentarze wojenne z lat 1914-15 w Bychawie i na terenie gminy Bychawa, pow. lubelski, woj. lubelskie. Część II. Walki pod Bychawą w lipcu 1915
Tomasz Nowakowski, płk SG w st. spocz. & Krzysztof Bober (wykorzystanie możliwe wyłącznie z podaniem autorów i adresu www)
Przedstawiamy kolejną część opracowania, jest to kontynuacja opisu wydarzeń, jakie doprowadziły do powstania cmentarzy wojennych na terenie gminy Bychawa. Zanim jednak je opiszę, chciałbym wspomnieć, że do naszego zespołu dołączył Piotr Zarośliński, dzięki czemu możliwe jest zbieranie informacji w drodze wywiadów z mieszkańcami gminy, co pozwala na badanie pewnych wątków, jakie wychodzą podczas analizy i opracowania kolejnych części materiału. Z efektami naszego współdziałania będziecie mogli zapoznać się już w kolejnej III części. Ze spraw bieżących informuję, że na YouTube jest już dostępny film „Manyłowa Historia jednej góry”, będący opowieścią o historii walk o ten bieszczadzki szczyt i porządkowania pobojowiska po ponad 100 latach od wydarzeń z 1915 r. Zachęcam do obejrzenia – w wyszukiwarce YT wystarczy wpisać tytuł filmu. Swoją drogą,szczęśliwie się złożyło, że podczas kręcenia zdjęć do filmu zima dopisała, choć z pewnością nie była taka jak w 1915 r. Bo co do V zimowego Wyjścia na Maniłową, jakie odbędzie się 8 marca, to aura będzie wiosenna, mimo że w ostatni weekend w okolicach Rabego poprószył śnieg.
Na wstępie chciałbym jednak wrócić do okresu wrzesień 1914 – maj 1915 r. Tak się złożyło, że Jan Zając, jeden z mieszkańców Tarnawki, leżącej ok 15 km na płdwsch od Bychawy spisał swoje wspomnienia z okresu Wielkiej Wojny na ziemi lubelskiej. Na płn od Tarnawki również rozegrały się zacięte walki w dniach 7-9.09.1914 r., po ustaniu których niezbędne było uporządkowanie pobojowiska – działania te przeprowadziła strona rosyjska. Jan Zając stał się siłą rzeczy uczestnikiem porządkowania pobojowiska we wrześniu i październiku 1914 r. a następnie w lutym – kwietniu 1915 r.,co opisał to w 1927 r., wracając do uzupełnienia wspomnień ok 1960 r. Pozwala to pokazać mechanizm, jaki w tej mierze stosowała strona rosyjska, swoją drogą jest to ewenement, bo mimo badań tej tematyki nie natrafiłem na dokumenty, które całościowo opisywały by takie działania po stronie rosyjskiej. Mechanizm ten zastosowano również pod Bychawą.
Analiza tekstu J. Zająca pozwala stwierdzić, że w pierwszych dniach po walkach, doraźnie i z inicjatywy niższych dowódców liniowych, dokonywano pochówków poległych w miejscach śmierci, o ile to możliwe wykorzystując do tego okolicznych mieszkańców. To spowodowało, że pochówki były płytkie i wymagały później dosypywania dużych mogił ziemnych, oznaczano je doraźnie prymitywnymi krzyżami bądź prowizorycznymi tabliczkami robionymi z tego co było pod ręką. Dopiero z początkiem 1915 r. zaczęła się zorganizowana akcja jej początkiem była inwentaryzacja ilości prowizorycznych mogił i zaplanowanie docelowego miejsca ich przenoszenia – sądząc z zapisków dokonywali tego rosyjscy oficerowie saperów lub też urzędnicy budowlani, w asyście kapelana wojskowego. Na tej podstawie, jeszcze w okresie panowania niskich temperatur pod koniec lutego1915 rozpoczynano przygotowania w postaci wyrycia odpowiedniej ilości dołów w wybranym miejscu, a następnie ekshumacje i przenoszenie szczątków na nowe miejsca. Do prac ziemnych (przygotowanie nowych dołów grzebalnych, rozkopywanie prowizorycznych mogił, transport konny, zasypywanie mogił) pociągano ludność miejscową pod nadzorem wójtów i sołtysów, a pracujących pilnowała policja rosyjska. Samo wydobywanie zwłok z dołów wykonywał personel sanitarny przybyły z Lublina – być może dokonywał on również obdukcji w celu ustalenia tożsamości, tego jednak Jan Zając nie zanotował.
Zresztą najlepiej opisuje to sam autor – wybrałem dla Was odpowiednie fragmenty jego wspomnień (starając się zachować oryginalną pisownię rękopisu z epoki, bo w takiej formie zachował się ten tekst):
„Ziemia była tak zryta i dziury powyrywane że trudno było poznać swoje pole od sąsiada. Żołnierze jak snopki leżeli zabici bo na jednym kawałku (…)było morgę łubinu, ładny, wysoki to w tym łubinie leżało ze sto zabitych, przeważnie Austriacy częściowo Ruscy. Po bitwie wykopano obok rów i wszystkich razem pochowano w jednej mogile.(…)zasłana była ziemia szrapnelami i granatami, natłuczone było karabinów i żołnierzy którzy nocami szli na bagnety. Odłamków żelaza było tak dużo że później przyjeżdżali z miasta i zbierali ołów, miedź, mosiądz.”
„Ruskie wyganiali ludzi ze wsi aby szli i zakopywali zabite konie i żołnierzy, kopali doły i zakopywali po kilkunastu do jednego dołu. W polu i lessie zbyło zatrute powietrze (…) bo choć zakopywali trochę żołnierze to resztę ludzie ze wsi ale to wszystko za płytko. Później usypali mogiły i nad każdo mogiło krzyżyk lub jakiś napis, lecz było to niedługo bo za niedługi czas bo bez zime bo na z wiosne przyjechał ruski inżynier i robił plan cmentarza przyjechał także ruski duchowny pop prawosławny(batiuszka) ojczulek. (…) W lutym kiedy było jeszcze zimno zaczęto brać groby długich na 30 łokci, 20 łokci i 10 łokci rozmaitych.Rozpoczęli robotę za zimna ażeby nie rozchodziła się zaraza. (…) Do kopania grobu na 20 łokci brali 10 ludzi przy robocie stała ruska policja i doglądali (…) Ruski pop batiuszka trzymał silno dyscyplinę przyjeżdżał bryczką tak że nawet Ruskie strażniki się go bali ogromnie i wujci także (…) to był naprawdę Ruski ciemiężca, lecz nie dokończył swych planów i roboty.(…)”
„Gdy rozpoczęli rozkopywać groby na polach w jedno miejsce na cmentarz, to byli tak zwani sanitariusze z Lublina którzy mieli skórzane rękawice i wyciągali z mogił pobitych i układali na wozach. Wozić musieli chłopi (…) najgorzej było tym furmanom wozić nieboszczyków, bo strasznie było czuć smród, bo już pół roku w ziemi leżeli lecz musiał każdy wozić (…) Na cmentarzu to z dymem wkładali do grobów i układali po 20 i 40 a niektórych 10 które były małe. Nieboszczyków posypywali miałkiem wapnem po wieszchu a na to ziemie sypali.(…) z czasem miała być wystawiona cerkiew i miał być w niej ruski pop na utrzymaniu(…)”
To niezwykle ciekawy dokument bo przedstawia realia ale i odczucia osoby uczestniczącej w takiej procedurze ze strony rosyjskiej.
Walki pod Bychawą w lipcu 1915
Dla zilustrowania tekstu dotyczącego przebiegu wydarzeń załączyłem 2 szkice pochodzące z Österreich-UngarnsletzterKrieg 1914 – 1918, a ponadto kilku zdjęć wykonanych na lubelskich pobojowiskach podczas ofensywy Państw Centralnych latem 1915 r. Ponadto możecie zobaczyć kilka kolejnych zdjęć wykonanych przez nas podczas rekonesansów na opracowywanych obiektach, oraz zdjęcia kwatery wojennej na cmentarzu parafialnym.
Po odejściu wojsk austro-węgierskich w kierunku Krakowa i łuku karpackiego, cały region Lubelszczyzny na przeszło pięć miesięcy stał się głęboką strefą tyłową. Dopiero zwycięski dla Państw Centralnych przebieg ofensywy gorlickiej doprowadził 2 maja 1915 r. i następnych dniach do przełamania zastygłego całą zimę frontu. Przełamanie uzyskane na odcinku Sękowa–Gorlice–Tuchów–Tarnów skutkowało wyjściem na głębokie tyły znacznych sił rosyjskich zaangażowanych dotychczas w Karpatach. Zmusiło to rosyjskie Naczelne Dowództwo do podjęcia decyzji o rozpoczęciu stopniowego odwrotu ku północnemu wschodowi, ponieważ uzyskane powodzenie sprzymierzonych groziło całkowitym odcięciem sił z frontu karpackiego. Osiągnięte powodzenie wojsk Państw Centralnych wymagało rozstrzygnięć o dalszych celach wspólnej ofensywy, te zapadły w wyniku narady austro-węgierskiego i niemieckiego Szefów Sztabów Generalnych, jaka miała miejsce 27 czerwca 1915 r. w Cieszynie. Uzyskały one formę dyrektywy z 28 czerwca tr. W jej myśl niemiecka 11 Armia gen. Mackensenai austro-węgierska 4 Armia arcyksięcia Josefa Ferdinandamiały nacierać ku północy. Oznaczało to, że główny wysiłek 4 Armii miał się koncentrować na kierunku Lublina.
Rejonu Lubelszczyzny miała bronić cofająca się ku północnemu-wschodowi rosyjska 3 A. Z kolei po stronie austro-wegierskiej cały region znalazł się w pasie działania austro-węgierskiej 4 Armii. Rosyjskie plany przewidywały oddanie linii Sanu (co miało nastąpić do 23-24 czerwca 1915 r.) a następnie możliwe długie utrzymanie linii Józefów - Urzędów – Kraśnik – Szczebrzeszczyn - Hrubieszów. W ramach ich realizacji już wczesną wiosną rozpoczęto również budowę umocnień polowych w postaci okopów ze schronami ziemnymi na kolejnych liniach opóźniania, jednakże na dłuższą metę ich utrzymanie okazało się niemożliwe. Już 25.06.1915 oddziały 4 Armii austro-węgierskiej osiągnęły linię rzeki San od jego ujścia do Wisły aż po Ulanów i dalej ku wschodowi linię rzeki Tanwi. Oznaczało to dla rosyjskiej 3 Armii prawostronne oskrzydlenie, w związku z czym musiała się ona nocą z 28/29.06 cofnąć się dalej ku północy, opuszczając w szybkim tempie kompleks Lasów Janowskich.
W trakcie tego odwrotu, o ile sytuacja pozwalała obie strony prowizorycznie chowały poległych - na dowód fragment z Dniewnikabojewychdziejstwij rosyjskiego Halickiego 20 pp cofającego się po osi położonej nieco na wschód od rejonu Bychawy: „około 21:30 porucznik Iwanienko zginął rozerwany granatem artyleryjskim. Pochowano go nocą 22/23 czerwca koło wsi Piotrkówek, wraz z innymi poległymi tego dnia, w bratniej mogile.”
W wykonaniu wspomnianej wcześniej dyrektywy Szefów Sztabów Generalnych Państw Centralnych siły austro-węgierskie rozpoczęły niezwłocznie pościg i 30 czerwca 1915 r. przemyski X Korpusu dotarł już na wysokość Janowa Lub., a siły 4 Amii rozwinęły się na płn. od miasta, w związku z czym Dowództwo 4 Armii przesunęło się do Godziszowa. To skłoniło dowodzącego siłami wojsk sprzymierzonych gen. Mackensena wydania rozkazów dla austro-węgierskiej 4 Armii „zepchnięcia wroga na północ od Wisły do Lublina”. Do wykonania tego rozkazu arcyks. Ferdynand zorganizował Grupę Bojową gen. Rotha, w składzie 3 i 10 DP pod dowództwem gen. v. Horsetzky’ego oraz 8 i 21 DP pod dowództwem gen. Fabiniego. Próba powstrzymania dalszych postępów austro-węgierskich przez zdziesiątkowane walkami odwrotowymi oddziały rosyjskie (np. w XXIII Korpusie na dzień 30 czerwca pozostało w szeregach zaledwie 4800 ludzi!) doprowadziła do dokonania w ugrupowaniu rosyjskim wyłomu szerokiego na 40 km między Studziankami a Wilkołazem, a linia frontu znowu przesunęła się 3.07.1915 na rubież Kraśnik-Sulów-Studzianki -Wola Studzieńska – Ponikwy -Tarnawa -Turobin, tym samym osiągając ponownie szeroko rozumiany rejon na płd od Bychawy. 4 lipca czołówki austro-węgierskie oddziałów podległych gen Rothowi osiągnęły linię Kiełczewice - Wilkołaz przełamując kolejne rosyjskie pozycje polowe. W rejonie Kraśnika znajdowała się niemiecka 47 Rezerwowa DP, między Studziankami a Ponikwami 41 DP, w rejonie Tarnawy 24 DP i rej. Turobina 2 DP. W rezerwie dowódcy 4 Armii austro-węgierskiej znajdował się ponadto XIV Korpus, skoncentrowany wokół Biłgoraja, a następnie Janowa Lub., oraz 26 Dywizja Piechoty Obrony Krajowej (Landwehry).
W trakcie odwrotu ku północy pas działania rosyjskiej 3 Armii przesuwał się ku wschodowi i w pierwszych dniach lipca obejmował rejon między Zaraszowem a Tuczępami na wschodzie. Wszystkie jej jednostki miały niskie stany osobowe. Odcinek frontu przyległy do linii rozgraniczenia z sąsiadującą od zachodu 11 Armią rosyjską obsadzała w rej. Giełczewa 5 Dywizja Piechoty z IX Korpusu. Z kolei odcinek frontu bezpośrednio na zachód od Zaraszowa miały przejąć siły podległe dopiero transportowanemu tutaj VI Korpusowi Syberyjskiemu: 13 Dywizja Kawalerii, dalej 14 Dywizja Strzelców Syberyjskich i za rz. Bystrzycą 3 Dywizja Strzelców Syberyjskich. Trzeba podkreślić, że syberyjskie pułki strzeleckie w odróżnieniu od pozostałych jednostek strzeleckich armii rosyjskiej, miały etat 4-batalionowy, nie ustępując liczebnością etatowym pułkom piechoty. Odwód korpuśny stanowiła 11 Dywizja Kawalerii.
W dniu 5.07.1915 doszło do prób przełamania nowej linii rosyjskiej obrony na południe od Bychawy, rozciągającej się od Niedrzwicy przez Kiełczewice do Grodzan i dalej przez Marysin do Zaraszowa, którą fortyfikowano już od wczesnej wiosny, wykorzystując do tego pracę mieszkańców okolicznych miejscowości pod kierownictwem saperów rosyjskich. Na niej miały stawić pierwszy opór cofające się jednostki 3 Armii do czasu przybycia podciąganych przez dowództwo rosyjskiego Frontu Południowo-Zachodniego rezerw w postaci VI Korpusu Syberyjskiego, tu skierowano również XV Korpus pozostający w rezerwie 3 Armii - ten przydzielając do wsparcia działań między Urzędowem a Bychawą – to miało być rozwiązanie w drodze kontrataków, zaplanowanych na 6/7.07.1915. Dodatkowo rosyjskie kwatermistrzostwo dostarczyło w ten rejon odpowiednie ilości amunicji karabinowej i artyleryjskiej.
Do najzacieklejszych walki w szeroko rozumianym rejonie Bychawy doszło w dniach 6-9.07.1915, w celu ustabilizowania sytuacji na tym kierunku musiano sięgnąć do rezerw austro-węgierskich podległych XIV Korpusowi i samej 4 Armii. Szczególnie krwawy okazał się dzień 7.07 kiedy w południe doszło do silnego kontrataku rosyjskiego na odcinku między Kiełczewicami, a Grodzanami obsadzanego początkowo siłami kuk TKJR 2, IR 59, IR 18, IR 82, IR 98, FJB 12. Atak rosyjski bez przygotowania artyleryjskiego, podjęty siłami 3 Syberyjskiej Dywizji Strzelców zaskoczył oddziały austro-węgierskie w trakcie spożywania obiadu, i niczym dowódcy liniowi zdołali zorganizować i ustabilizować obronę, Rosjanie wdarli się w głąb terenu zajmowanego przez przeciwnika. Sytuację udało się dopiero ustabilizować nocą z 8 na 9 lipca, co wymagało wprowadzenia z rezerwy kuk IR 14, IR 62, FJB 2 oraz ku LIR 20 i 31. Przebieg tych walk, jako mających zasadniczy wpływ na straty bezpowrotne poniesione w rejonie Bychawy w lipcu 1915, omówimy nieco dokładniej.
Już 4 lipca posuwające się za odchodzącymi Rosjanami oddziały austro-węgierskie, a właściwie ich patrole rozpoznawcze osiągnęły linię folwark Rudnik – folwark Zakrzówek, stwierdzając siły nieprzyjaciela okopujące się na północ od ww miejscowości. Do wieczora idące w czołówce oddziały tyrolskich strzelców cesarskich dotarły już do Bystrzycy i na wsch. od Kiełczewic. Problemem, z którym borykali się nacierający, były nieznośne upały i chroniczny brak wody – ten problem występował zresztą do końca walk na Lubelszczyźnie. Nocą z 4/5 lipca Rosjanie znowu odeszli ku północy, wobec czego dowództwo 4 Armii rozkazało by 5 lipca, Grupa gen. Rotha kontynuowała natarcie wzdłuż osi wyznaczonej przez trakt Kraśnik – Lublin, osiągając linię Osmolice – Borzechów. Do tego czasu w ręce żołnierzy XIV i IX Korpusów wpadło już w ręce ok. 4000 jeńców rosyjskich, w tym 10 oficerów, 3 ckm i 6 dział polowych. Nieco wcześniej wysłano wzdłuż Bystrzycy patrole kawalerii z kk LUR 6, które miały rozpoznać rejon Ptasiej Góry. Posuwające się ku północy pododdziały rozpoznawcze natknęły się na oddziały rosyjskie w rej. Strzyżowic, Ptasiej Góry, Kol. Dębczyzna, wzg. 271 na płn. od Nowej Wsi oraz tzw. Białej Góry na płd od Bychawy, stwierdzając, że zajmują one rozbudowany system okopów, chroniony liniami zasieków. Próba natarcia z marszu nie powiodła się, mimo że późnym wieczorem udało się na odcinku TKJR 2 zdobyć umocniony węzeł obrony w rejonie wzg. 271 m. Trwające do północy kontrataki rosyjskie przywróciły pierwotną sytuację, a po stronie austro-węgierskiej powstała luka miedzy pozycjami kuk IR 18 a kuk TKJR 2. Dla jej zabezpieczania z rezerw 8 DP podciągnięto wtedy kuk IR 59 – ten zajął początkowo pozycje w rejonie Nowej Wsi.
Podejmowane od rana 6 lipca próby dalszego natarcia austro-węgierskiego ku północy spełzły na niczym. Od południa w rejon Dębczyzny i Bychawki zaczęły bowiem docierać znaczne siły rosyjskie – z 3 Syberyjskiej Dywizji Strzelców, która wraz z innymi siłami VI Korpusu (14 Syberyjska Dywizja Strzelców, Uralskiej DK w składzie: 13 pdrag, 13 phuz i 45 pkoz) miała rozkaz przejść do kontrnatarcia. W tej sytuacji gen. Roth nakazał, by 7 lipca wstrzymać dalsze działania ofensywne i przystąpić do umacniania zajętych pozycji. Jednak od rana tego dnia na froncie od Wilkołazu przez Borkowiznę i dalej Kol. Debczyzna, Leśniczówkę, Gałęzów aż po Zaraszów rozgorzały walki – najpierw Rosjanie zaatakowali odcinek na zach. od Leśniczówki, obsadzany przez kuk IR 98. Do 11.00 udało się wprawdzie odeprzeć natarcie, ale ok 15.00, po krótkiej acz gwałtownej nawale artyleryjskiej, Rosjanie znowu ruszyli do szturmu na całym froncie. 12 pstrzsyb zaatakował w kierunku na Bystrzycę, docierając w jej rejon. Z kolei 11 pstrzsyb nacierał przez Kiełczewice w kierunku na folwark Kowersk, zaś 10 pstrzsyb na odcinku Grodzany - las Leśniczówka – Gałęzów, a 9 pstrzsyb Dębczyna - kol. Debkowizna. Piechota rosyjska ruszyła równo z nawałą artyleryjską, korzystając z ukrycia jakie dawały niezżęte zboża, zaskoczyło to oddziały austro-węgierskie, które o tej porze fasowały menaż na pozycjach. Mimo sukcesów uzyskanych przez nacierających, w tym wzięcia sporej ilości jeńców austro-węgierskich, kontratak podjęty głównie siłami kuk IR 59, po zaciekłych walkach wręcz, na koniec dnia przywrócił linię obrony zajmowaną z rana. Do niewoli trafiło też ok. 300 rosyjskich jeńców, zapadająca noc upłynęła względnie spokojnie.
8 lipca od 8.00 zaczął się ciężki ostrzał linii okopów austro-węgierskich całością sił 14 Brygady Artylerii Strzelców Syberyjskich, a w dolinie pot. Bystrzyca i na wschód od wzg. 261 zaczęły się koncentrować znaczne siły podciągane przez Rosjan do kolejnych natarć. O 11.00 rosyjska piechota ruszyła w stronę pozycji austro-węgierskich. Wykorzystując ponownie osłonę jaką dawały nieskoszone zboża, udało się jej dotrzeć na ok. 90 m od linii obrony w rejonie Dębszczyzny. W pół godziny później Rosjanom udało się dokonać niewielkiego wyłomu w pozycjach kuk IR 21. Zmusiło to sąsiadujący z nim kuk TKJR 3 do utworzenia pozycji ryglujących siłami 3 kompanii, jednak kiedy zostali ciężko ranni ich dowódcy, ich obrona również zaczęła się łamać. Próba przywrócenia sytuacji z wykorzystaniem rezerwy w postaci 14 kp kuk IR 14, ze względu na wykorzystanie zbyt małych sił w tym celu, skończyła się niepowodzeniem, a znajdujący się na zachodnim skrzydle II baon kuk IR 21 zaczął się powoli cofać. To wymusiło ruch Tyrolczyków ku południowi, co ułatwiał ostrzał prowadzony z wschodniej flanki, przez stojący tam w rezerwie kk LstIB 24. Teraz strona austro-węgierska usiłowała utworzyć i utrzymać nową linię obrony pomiędzy Bystrzycą a zabudowaniami leśniczówki, znajdującymi się pod wzg. 236. To jednak się nie udało wobec dalszego naporu strzelców syberyjskich, tymczasem wzmocnionych pododdziałami 184 warszawskiego pp i 17 archangiełgorodskiego pp. Wskutek tego nie dało się utrzymać również pozycji zajmowanej przez III baon kuk IR 14.
Odpowiadający za ten odcinek frontu gen. mjr Müller nakazał wobec tego cofnięcie się na linię wyznaczoną przez południowy skraj Bystrzycy – folwark Zakrzówek. Również bardziej na wschód, linia austro-węgierska do końca dnia przesunęła się na rubież Zakrzówek – wzg. 236 na płn od Rudnika i dalej do folwarku Kowersk. Na tym etapie walk Rosjanie próbowali również użyć zwartych szwadronów kawalerii - te kilkakrotnie podejmowały nieudane próby szarży na linie austro-węgierskie. Już wcześniej, ok. 14.00, na sąsiednim odcinku 10 Dywizji Piechoty linia obrony zaczęła się cofać i ostatecznie ustabilizowała się na rubieży folwark Kowersk – na płd. od wzg. 259 – na płd. od Baraków – Gałęzów – Zaraszów - Kosarzów. Na dodatek Rosjanom udało się oskrzydlić pozycje 10 DP od wschodu tj. strony doliny potoku Kosarzewka. W rezerwie pozostały jeszcze jedynie niedobitki kuk TKJR 3 oraz przetrzebione kk LstI Baon 23 i 24. Jednak nocą 8/9.07 do walczących oddziałów zaczęły docierać posiłki w postaci ku LIR 31, a reszta 82 Brygady Piechoty Węgierskiej Obrony Krajowej tj. ku LIR 20 zmierzała ku frontowi forsownymi marszami. Posiłki skierowano również na odcinek 10 DP. Dla walczących w pierwszej linii najważniejszy jednak był krótki deszcz jaki spadł w całym rejonie wieczorem, pozwalając żołnierzom przynajmniej częściowo zaspokoić pragnienie – trzeba pamiętać, że od początku lipca z braku dostatecznej ilości wody ludzie po obu stronach frontu cierpieli z powodu pragnienia. Problem ten utrudniał też użycie ówczesnych ckm, wymagających ciągłego odnawiania zapasu wody w chłodnicach.
Koszt opisanych wyżej dwu dni stanowiły znaczne ubytki stanów osobowych walczących oddziałów 8 DP: kuk TKJR 1 – 380 ludzi, kuk TKJR 2 – 400 ludzi, kuk TKJR 3 – 540 ludzi. Kuk IR 59 stracił w ciągu dwu dni walk 367 ludzi. Straty nacierających Rosjan były jeszcze większe: 9 pstrz syberyjskich stracił 643 ludzi, 10 pstrz syberyjskich 1708 ludzi, 11 pstrz syberyjskich stracił 1378 ludzi, a 12 pstrz syberyjskich 1642 ludzi, co było wyjątkowo wysokim odsetkiem strat. Przesądziło to o możliwości kontynuowania dalszych działań zaczepnych – już od północy z 8 / 9.07 Rosjanie zaczęli się okopywać na zajętych pozycjach i umacniać je pośpiesznie – sprzyjało temu możliwość pozyskiwania drewna z okolicznych lasów. Podobnie czyniły oddziały austro-węgierskie - dla ich niepokojenia Rosjanie wysyłali na przedpole silne patrole, zmuszając przeciwnika do przerzucania na różne odcinki pododdziałów rezerwowych, niemniej cały dzień 9.07 upłynął w zasadzie spokojnie. 10.07 rosyjska artyleria prowadziła jedynie na różnych odcinkach ogień nękający. Nocą 10/11.07 Sybiracy próbowali zaatakować w rejonie Bystrzycy, lecz ich atak załamał się przed linią zasieków w gwałtownym ogniu broni piechoty, oba następne dni upłynęły teraz bez większych strat, wreszcie udało się też do okopów dostarczyć niezbędne ilości wody, co podniosło morale walczących. Nastał znowu okres typowej wojny pozycyjnej – strzelcy wyborowi obu stron uniemożliwiali teraz jakikolwiek ruch w ciągu dnia i wszelkie aktywności zaopatrzeniowe trzeba było realizować nocą.
Na 16.07 grupa gen. Rotha ponownie miała wznowić działania ofensywne – w tym celu skoncentrowano 13 baterii art., które na odcinku kuk IR 59 między 8 a 11.00 ostrzelały pozycje rosyjskie. Wtedy okazało się, że zniszczono jedynie pozycję pozorowaną, a właściwa linia obrony znajdowała się w głębi i była świetnie zamaskowana. Stąd atak z podstaw wyjściowych w rejonie (kompletnie zniszczonego) Fw. Kowersk załamał się właściwie od razu po opuszczeniu okopów – niemal natychmiast po wyjściu na przedpiersie na odcinku kuk IR 59 zginął LtidR Wegmayer. Z tych względów zdecydowano o podciągnięciu miotaczy min (tj. moździerzy) w pobliże linii frontu i z ich pomocą po południu zaczęto „zmiękczanie” obrony rosyjskiej, co w wielu miejscach pozwoliło na podejście do linii zasieków nieprzyjaciela. Lepiej poszło atakującym bardziej na wschód Reinerom i polskiemu kk LIR 34, które zajęły utracony przed paroma dniami Gałęzów. Wieczorem znajdujący się w prowizorycznie umocnionych pozycjach żołnierze dowiedzieli się, że na płdwsch od Bychawy niemiecka 20 DP i współdziałająca z nią 8 DP przełamały rosyjskie pozycje pod Tarnogórą, wdzierając się na kilka kilometrów w głąb nieprzyjacielskiego ugrupowania, co znakomicie poprawiło nastroje. Mimo tego 17.07 nie udało się już głębsze włamanie w rosyjską obronę pod Bychawą, a dzień zszedł na nieustannej wymianie ognia w oczekiwaniu na wynik zaplanowanego następny dzień na prawym skrzydle natarcia 41 DP węgierskiej Obrony Krajowej. 18.07. cała artyleria 3 DP udzielała wsparcia atakującym Węgrom, mimo tego natarcie nie przyniosło spodziewanych rezultatów. W odpowiedzi, po wstrzymaniu ognia austro-węgierskiego, na całym odcinku od Wilkołazu po Gałęzów rosyjska artyleria odpowiedziała ogniem, przyczyniając się do strat osobowych, głównie w rannych. W nocy strona austro-węgierska wysłała nadzwyczaj liczne patrole – spodziewano się, że nad ranem Rosjanie cofną się. I tak faktycznie się stało - o 5.00 napłynęły pierwsze meldunki z opuszczonych nocą rosyjskich okopów, w niektórych miejscach patrole odkryły jeszcze letnią strawę wraz z pozostawionymi rzeczami i zapasami. Natychmiast do przodu ruszyły pododdziały rezerwowe, osiągając wkrótce potem stare pozycje, opuszczone do nocy 8/9.07. O 16.00 czołówki wojsk austro-węgierskich maszerujących w szykach ubezpieczonych dotarły na wysokość Bychawki stwierdzając, że Rosjanie obsadzili nową linię okopów na wysokości Tuszowa. W ten sposób walki pod Bychawą przeszły do historii, a działania wojenne już nie powróciły w jej rejon aż do następnej wojny światowej.