Kolejni NN. spośród żołnierzy pochowanych na naszym cmentarzu wojennym przestali być anonimowi
Treść
Ciąg dalszy uzupełnień listy poległych - kolejni polegli i zmarli żołnierze pochowani na cmentarzu wojennym w latach 1914 - 1915 r.
Tomasz Nowakowski, płk SG w rez.
Tym razem to Kolega Adam dokonując przeglądu źródeł dobrze nam znanych, i co więcej, wydawać by się mogło, wykorzystanych podczas prac nad monografią „Nekropolie Wielkiej Wojny…”, natknął się na bardzo ciekawe zapiski dotyczące „Epidemiespital in Rozwadów”. Zgodnie z nimi, w wyniku choroby zakaźnej 26.10.1914 r. zmarło tam dwu żołnierzy k.k. LIR 33. Niejako z automatu oznaczało to pochówek w pobliżu, czyli w rejonie gdzie powstawał od sierpnia 1914 r. cmentarz wojenny. Byli to:
Pawliczko Aleksander, Res.Inft., ur. w 1887 roku w Truskawicach pod Drohobyczem, do składu pułku „doszlusował” wraz z pierwszymi uzupełnieniami a więc gdzieś około połowy września. Drugim był Ołeksa Paweł, Inf., o którym wiemy jeszcze mniej.
Wspomniany szpital epidemiczny, to w odniesieniu do października 1914 roku określenie bardzo na wyrost. Został on doraźnie zorganizowany przez personel Dywizyjnego Zakładu Sanitarnego nr 45, kiedy to 45 Dywizja Piechoty Obrony Krajowej dotarła do Rozwadowa, obsadzając od 10 do 23 października 1914 linię frontu na Sanie. W następnych dniach w całym regionie nadsańskim zaczęły się masowo ujawniać pierwsze przypadki zachorowań na choroby zakaźne - tym razem dyzenterii towarzyszyła cholera. Ponieważ sam Dywizyjny Zakład Sanitarny nr 45 przesunięto teraz do Zaleszan, gdzie zajął on kościół parafialny, w Rozwadowie pozostawiono niewielki personel medyczny do opieki nad chorymi zakaźnie. Na siedzibę zajęto niewielki budynek stojący na wysokości cmentarza przy trakcie do Niska.
Tak jego stan opisała niemal w rok później pielęgniarka Ella Schober wracająca z urlopu do pracy w macierzystym armijnym Szpitalu Epidemicznym nr 4 w Nisku: „Kierując się w głąb lasku, nadal wpatruję się w biały krzyż – pomnik. Na skraju lasku widzę samotny domek, na którego białej ścianie ktoś wymalował czarną farbą „Isolierspital”. Zdaję sobie sprawę co to znaczy - tu trafiali najbiedniejsi z cierpiących. Teraz stoi opuszczony i zrujnowany, z podłóg zerwano deski, na gołym piachu leży słoma, okna i drzwi wyrwane.”
Zapewne obiekt ten użytkowano już w sierpniu – wrześniu 1914, a następnie w październiku tego roku. Być może nadal izolowano tam chorych zakaźnych latem 1915, w końcu było to niedaleko klasztoru, w którym działały wtedy szpitale polowe. W dzisiejszych realiach lokalizacja tego szpitalika wypada gdzieś między al. Jana Pawła II a rozwadowskim cmentarzem, najpewniej przy uliczce Górka.
Jednak to nie koniec nowych ustaleń. Zainspirowany znaleziskiem Adama postanowiłem pójść tropem Dywizyjnego Zakładu Sanitarnego nr 45, wprawdzie te prace dopiero rozpocząłem, ale już na samym początku niejako na zachętę natrafiłem na kolejnych dwu landweraków z c.k. 33 pp Obrony Krajowej. Co prawda polegli raczej na terenie Pława, ale oznacza to, że jesienią 1915 roku ich szczątki przeniesiono ostatecznie do Rozwadowa. Niestety, przy okazji czyniąc z nich kolejnych NN. , bo ich dane nie pojawiły się w Karcie Katastralnej Cmentarza Wojennego Rozwadów.
Byli to: Harasym Wasyl, Res.Zgsf., z 5 kompanii poległy 14.10.1914 oraz służący oficerski, Kostuś Tomasz z 6 kompanii. O tym ostatnim wiemy trochę więcej: urodził się w 1888 roku w Biskowicach koło Sambora w ówczesnym Kraju Koronnym Galicji, zmarł 12.10. 1914 z ran odniesionych tego samego dnia.
Wyniki ostatnich badań, w które zaangażował się spory krąg osób z kraju i zagranicy, każą nam nieco zmodyfikować pierwotną koncepcję wirtualnego cmentarza wojennego – niezbędne będzie dodanie nowej zakładki na stronie głównej: Uzupełnienia do listy poległych i zmarłych pochowanych na cmentarzu wojennym w Rozwadowie - Stalowej Woli, która będzie funkcjonować niezależnie od publikowanej listy głównej, a którą sukcesywnie będzie uzupełniana zdjęciami/lub Sterbebildami/ i biogramami spoczywających tu żołnierzy. Na razie nie zakładam, że do uzupełnień listy uda się nam również uzyskać zdjęcia, ale kto wie bo „nigdy nie mów nigdy”… Proszę, pomóżcie - wspólnymi siłami może i to się uda!