Cmentarze Wielkiej Wojny w gminie Zaleszany
Treść
Aneta Jonaszek
Zastrzeżenie o prawach autorskich: wykorzystanie możliwe z podaniem autora i adresu strony www
Słowa hiszpańskiego pisarza, nie odnoszą się bezpośrednio do żadnej z wojen toczonych w naszej części Europy, zawierają jednak bardzo ważną prawdę. Wojna jest zawsze czymś co sprawia że powszednieje śmierć i cierpienie, a co więcej, jak już się kończy, ci którym udaje się przeżyć z godnym podziwu zapamiętaniem zwracają się ku życiu. Nie próbuję tu tłumaczyć zjawiska niepamięci o poległych, chociaż nie mogę zaprzeczyć, że ono istnieje. Z różnych przyczyn, jeżeli spojrzymy na dwie wielkie wojny XX wieku, taka niepamięć cechuje w naszym kraju raczej wydarzenia dotyczące tej pierwszej z lat 1914-1918. Nie chcę analizować przyczyn takiego zjawiska. spróbuję natomiast namówić Was do wsłuchania się w głosy zdolne opowiedzieć o tym, co zaszło, nawet wtedy kiedy ich właściciele od prawie stu lat spoczywają gdzieś na jednym z wielu wojennych cmentarzy. Wybrałam takie miejsce, w którym przy odrobinie dobrej woli jeszcze można owe głosy usłyszeć.
Kilkanaście kilometrów od Rozwadowa, w Gminie Zaleszany znajdują się dwa cmentarze wojenne, które wciąż przypominają, o tym co miało tutaj miejsce przed górą stu laty. W dokumentach sporządzonych przez cesarską i królewską Inspekcję Grobownictwa Wojennego w Przemyślu jeszcze przed zakończeniem tej wojny, zostały one oznaczone jako Zbydniów VII i Zbydniów VIII. Chociaż tylko jeden z nich znajduje się dzisiaj w tej miejscowości, to oba położone są nieopodal tamtejszej stacji kolejowej, która stanowiła główny punkt odniesienia dla owych służb. Miejsca te mają jeszcze jedną, ważną cechę wspólną, mimo upływu lat nie podzieliły losu wielu im podobnych na całym Podkarpaciu. Nie zniknęły z mapy tej wojny.
Większy cmentarz numer VIII, znajdujący się w miejscowości Kępie Zaleszańskie, usytuowany został na gruntach należących po dziś dzień do parafii Zaleszany, w okolicy nazywanej "Księżą Choiną". Jakkolwiek czas odcisnął na nim swoje piętno, to jednak nigdy nie przestało on istnieć w świadomości tutejszych mieszkańców. Zdarzało się już po II wojnie światowej, że przyjeżdżali tu potomkowie poległych, poszukując swoich krewnych, były to raczej jednostkowe przypadki, ale rodzina, która została poproszona o to, aby co jakiś czas zaświecić świeczkę na jednym z tutejszych grobów, do dzisiaj o tym pamięta. Przez dziesięciolecia młodzież szkolna, porządkowała cmentarz, a miejscowi księża odprawiali msze w intencji tutaj pochowanych, w działania te włączały się także władze gminy. Dzisiaj cmentarz co prawda wygląda inaczej, bo nie widać już prawie mogił, w niektórych miejscach są tylko mniej lub bardziej wyraźne ich zarysy, widać też kilka drewnianych krzyży, które ustawione zostały w ostatnich latach. Te oryginalne dawno zmurszały i rozpadły się, podobnie jak zapadła się ziemia w miejscach, gdzie kiedyś znajdowały się większe zbiorowe groby.
Miejsce, w którym każdego roku jesienią w rocznicę bitwy odprawiane jest nabożeństwo za poległych
Od reszty terenu oddziela je drewniane ogrodzenie, jest też kamienny cokół z pamiątkową tablicą i niewielka kapliczka uczyniona z pnia ponad stuletniego, jak się zdaje dębu, który bez wątpienia pamiętać mógłby czasy, zapewne około jesieni 1915 i wiosny 1916 roku, kiedy z pobliskich pól zebrano poległych i pochowano w tym właśnie miejscu. Może wprawne oko doszukałoby się w tym pniu nawet śladów po kulach.
Wojna przyszła do tych okolic w sierpniu 1914 roku. 1 sierpnia ogłoszony został dekret o powszechnej mobilizacji armii austro-węgierskiej. W efekcie tego wielu mężczyzn, mieszkańców wsi i miasteczek, położnych nad dolnym Sanem, zmuszonych zostało do opuszczenia swoich domów i udania się na długą tułaczkę po wielu frontach tej wojny. Wtedy jednak panowało powszechne przekonanie, iż nie potrwa ona długo, może, co najwyżej kilka miesięcy, nikt nie spodziewał się tego, co niebawem miało nadejść. W rejonie dolnego Sanu w końcu sierpnia zakończyła się koncentracja wojsk po obu stronach granicy austriacko-rosyjskiej, w tym też czasie zaczęło dochodzić tu do potyczek z patrolami kozackimi. Okolica wciąż pamięta tamte miesiące, czas kiedy najbardziej poszkodowani okazali się mieszkańcy okolicznych miejscowości, które ze zmiennym szczęściem przechodziły z rąk do rąk.
Drewniane krzyże na mogiłach poległych w bitwie stoczonej na pobliskich polach we wrześniu 1914roku
Do najbardziej zaciętych bojów doszło w dniach 13 i 14 września 1914 roku. Armii austro-węgierskiej nie udało się powstrzymać nacierających wojsk carskich. Rosjanie sforsowali San w rejonie Radomyśla zmuszając przeciwnika do odwrotu. 15 września byli już we Wrzawach, wtedy też rozgorzały zacięte walki na polach między Zbydniowem a Zaleszanami. O ich krwawym przebiegu świadczy liczba poległych, którzy zostali pochowani na kilku okolicznych cmentarzach, przy czym ten, który znajduje się w Kępiu Zaleszańskim śmiało możemy określić mianem cmentarza jednej bitwy. Właśnie tej bitwy. Nawet dzisiaj, po tylu latach patrząc na jego rozmiar i pamiętając przy tym, iż nie był to wówczas jedyny taki cmentarz w okolicy (tylko w promieniu kilku kilometrów były jeszcze mniejsze cmentarze, we wspomnianym już Zbydniowie, Wrzawach, Gorzycach i Trześni), możemy tylko wyobrażać sobie jak ogromne straty w ludziach spowodował ten jeden tylko, zaledwie kilkudniowy bój (w spisach poległych z tego okresu niewiele jest nazwisk, przy których jako data śmierci widnieje czerwiec lub lipiec 1915 roku).
Mogiły żołnierskie na cmentarzu w Kępiu Zaleszańskim
Szczególnie wielu poległych pochodziło z c. i k. 57 „Tarnowskich Dzieci” i 2 Pułku Piechoty, ten pierwszy w większości składał się z Polaków, drugi z mieszkańców Siedmiogrodu. Pochowano tu również żołnierzy austriackiej Landwehry i węgierskiego Honvedu: 16 pp Landwehry „Kraków”, 32 pp Landwehry „Nowy Sącz” - oba wymienione o polskim składzie narodowościowym, 15 pp Honvedu „Trencsén”, 18 pp Honvedu „Sopron” - oba z przewagą Słowaków, ale zabici należeli także do c. i k. 8 i 16 pp – w których służyli głównie Czesi oraz c. i k. 72 pułku piechoty, gdzie służyli głównie Słowacy.
Żołnierze rosyjscy należeli głównie do 300 „Zasławskiego” pułku piechoty, ale są też polegli z 91 „Dźwińskiego” pp, 148 „Kaspijskiego” pp i 37 „Jekaterynburskiego” pp.
W pierwszej fazie wojny, służby zajmujące się poległymi nie były jeszcze wystarczająco dobrze zorganizowane, możliwe jest także, że przerosła je skala strat w ludziach z jaką miano tutaj do czynienia. Poległych grzebano tam gdzie padli, na polach w zbiorowych mogiłach, a czasami po prostu zasypywano w okopach. Cmentarz, w miejscu gdzie go dzisiaj znajdujemy, założony został między rokiem 1915 a 1916, po ponownym przejściu frontu.
Dzisiaj dzięki dokumentom, głównie z archiwum wiedeńskiego, znamy dokładny jego plan, wiemy że zajmował powierzchnię 1122 m² na której w równych rzędach usypano z ziemi 118 mogił. 96 pojedynczych grobów okalało usytuowane w centralnej części 22 znacznych rozmiarów kopce, pod którymi spoczęło 626 żołnierzy, razem 722 ludzi. Dokumenty przy większości z nich podają datę śmierci oraz przynależność pułkową, czasami pochodzenie poległych, ale to już bardziej złożona kwestia, bo o ile czytamy że znalazło tu spoczynek 550 poddanych cesarza Austro-Węgier, 1 Niemiec i 171 Rosjan, to jednak faktyczne ich pochodzenie rozkładała się zgoła inaczej. Część pułków austro-węgierskich, które tutaj walczyły rekrutowano głównie z terenów dzisiejszej Małopolski z okolic Krakowa, Chrzanowa, Bochni, Wieliczki, Nowego Targu, Nowego Sącza, Gorlic, Grybowa, Brzeska, Tarnowa czy Jasła. Po drugiej stronie walczyli żołnierze pochodzący z Lubelszczyzny, Chełmszczyzny, Grodzieńszczyzny, Estonii i Łotwy, ówczesnych Guberni Piotrkowskiej i Petersburskiej.
Polska mowa rozbrzmiewała po obu stronach tego frontu, co czyniło sytuację jeszcze bardziej tragiczną. Do rangi symbolu urastać może fakt, iż po śmierci nie dzielono poległych na swoich i wrogów, wszyscy spoczęli obok siebie na tych samych cmentarzach.
Szczególnie godny podkreślenia jest fakt, że mimo upływającego czasu, ludzie nie pozwolili temu miejscu odejść w zapomnienie, czując się odpowiedzialni za tych, którzy spoczęli w sąsiedztwie ich gospodarstw. Mimo iż zmieniły się granice i nazwa kraju, i mimo iż zabrakło cesarza i jego armii, te krzyże na skraju lasu, wciąż przypominają o tej wojnie. Co roku w rocznicę bitwy w kościele parafialnym w intencji tutaj spoczywających odprawiane jest nabożeństwo, a także msza polowa na samym cmentarzu.
W kościele parafialnym znajduje się płyta ufundowana przez gen. J. Bijaka poświęcona bitwie, która dała początek cmentarzom
W 2005 roku staraniem parafii i władz zaleszańskiego Urzędu Gminy, teren ponownie uprzątnięto i na nowo ogrodzono, umieszczona tu także została pamiątkowa tablica. Obecnie planowane są dalsze prace nad przywróceniem cmentarzowi jego pierwotnego kształtu. Dzięki wsparciu władz gminy możliwe będzie umieszczenie w okolicy tablic z informacjami o historii tego miejsca, oraz imienne upamiętnienie przynajmniej tej części poległych których nazwiska udało się ustalić, a jesienią odbędzie się zapewne kolejna uroczystość w rocznicę bitwy, połączona z apelem poległych.
Kilka kilometrów stąd w miejscowości Zbydniów, w tym samym czasie założony został jeszcze jeden cmentarz. Dzisiaj w tym miejscu, także starannie utrzymanym przez okolicznych mieszkańców, znajdują się jedynie zbiorowe mogiły. Z dokumentów Inspekcji Grobów Wojennych w Przemyślu wynika, iż zajmował on 69 m², na których usytuowano 17 mogił, w tym 12 pojedynczych. Z zapisu w kronice szkoły w Zbydniowie wynika, iż podobnie jak w Kępiu, utworzono go w jesienią i zimą 1915/16 roku. Miejsce to także mimo upływu czasu otoczone jest pamięcią, a prowadzone badania dają nadzieję na poznanie spoczywających tu żołnierzy i dziejów cmentarza.
Cmentarz w Zbydniowie
Czas niestety nie jest sprzymierzeńcem naszych działań, kolejne wydarzenia zacierają obrazy tych wcześniejsze, dlatego niezwykle cenna jest każda inicjatywa, która pomaga zaistnieć w szerszej świadomości takim właśnie miejscom jak to opisane. Obecnie dzięki staraniom ludzi, którzy niemal za swój obowiązek uznali przywrócenie naszemu pokoleniu pamięci o tych, którzy w tej wojnie walczyli i ginęli, wiemy o nich coraz więcej.