Odnaleźć Rotmistrza
Treść
Imiona, nazwiska i twarze odzyskało już dwudziestu ośmiu z powązkowskiej Łączki; wśród nich cichociemny mjr Hieronim Dekutowski ps. „Zapora” i słynny dowódca V Wileńskiej Brygady AK mjr Zygmunt Szendzielarz ps. „Łupaszko”. Od dwóch lat także stale i niezmiennie powtarzane są pytania o szanse odnalezienia szczątków rotmistrza Witolda Pileckiego.
Wyniki wykonanych dotąd dwóch etapów prac archeologiczno-ekshumacyjnych na Łączce pozwoliły naukowo dowieść, że pierwsze pochówki straconych w więzieniu przy ul. Rakowieckiej przeprowadzono w drugiej połowie kwietnia 1948 roku. Badania umożliwiły precyzyjne zlokalizowanie początku więziennych grobów rozpoczynających się około trzydziestu metrów od cmentarnego muru i wykonywanych na ogół kolejno, zgodnie z chronologią zgonów. Podczas prac zdołano także uchwycić cztery inne, przebiegające równolegle rzędy dołów grzebalnych ofiar komunizmu.
Szczególnym dniem dla ekipy poszukiwawczej było natrafienie w pierwszym rzędzie na szczątki ostatniego dowódcy Narodowych Sił Zbrojnych płk. Stanisława Kasznicy, pseudonim „Przepona”, wrzuconego do jednej jamy grobowej z dwoma innymi więźniami. Wyjątkowość sytuacji wynikała z dwóch powodów: odnalezienia jednego z najważniejszych dowódców antykomunistycznego ruchu oporu oraz ze świadomości znaczenia daty jego uśmiercenia. Pułkownik Kasznica został stracony 12 maja 1948 r. – dwa tygodnie przed wykonaniem egzekucji na rotmistrzu Witoldzie Pileckim.
Prawdopodobieństwo pogrzebania w pobliżu szczątków „ochotnika do Auschwitz” wzrosło po uzyskaniu wyników kolejnych identyfikacji osób zamordowanych strzałem w potylicę w mokotowskim więzieniu. Półtora metra od grobu płk. Kasznicy znaleziono miejsce spoczynku żołnierza Narodowego Zjednoczenia Wojskowego Bolesława Budelewskiego, straconego 15 lipca 1948 roku. Trzy metry dalej odkryto szczątki Stanisława Abramowskiego, uśmierconego 30 lipca 1948 roku. Przy założeniu, że zachowano kolejność pochówków, gdzieś pomiędzy pułkownikiem „Przeponą” a oboma partyzantami powinny znajdować się szczątki jednego z najodważniejszych ludzi II wojny światowej.
Według zapisów dokonanych w aktach więziennych, rotmistrz Pilecki mierzył 170 cm i w chwili zakończenia śledztwa w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego i osadzenia w Więzieniu nr I przy ul. Rakowieckiej w Warszawie miał 5 lub 25 (nieczytelny fragment dokumentu) wybitych zębów. Obie informacje posiadają nieocenioną wartość przy próbie podjęcia wstępnej identyfikacji na podstawie danych antropologicznych.
Dodatkowe wskazówki dotyczące miejsca ukrycia jego zwłok wynikają z analizy akt dwóch więźniów zastrzelonych przez więziennego kata tego samego dnia i nazajutrz po egzekucji rotmistrza. Kilka, kilkanaście minut po jego zabiciu, o godzinie 21.45, wykonujący wyroki śmierci na Mokotowie Piotr Śmietański strzelił w potylicę Kazimierzowi Pawluczakowi, pseudonim „Kruk” – żołnierzowi VI Wileńskiej Brygady AK dowodzonej przez kpt. Władysława Łukasiuka, pseudonim „Młot”. Nazajutrz, o godzinie 21.00, identyczną metodę uśmiercania zastosowano wobec liczącego dwadzieścia sześć lat Henryka Dąbrowskiego.
Sekwencja zdarzeń odbywających się 25 i 26 maja 1948 r. w więzieniu przy ul. Rakowieckiej pozwala na przyjęcie czterech hipotez dotyczących pochówku uśmierconych wówczas skazańców. Pierwsza zakłada pochowanie w jednym dole rotmistrza Witolda Pileckiego i dziewiętnastoletniego Kazimierza Pawluczuka „Kruka”. Druga przewiduje, że dokonujący pochówku ciało rotmistrza zakopał razem z ciałem Henryka Dąbrowskieggo. Trzecia opcja uwzględnia możliwość wrzucenia trzech skazańców do jednej jamy grobowej. Najmniej realny wydaje się wariant czwarty, w którym każdego ze straconych pogrzebano w osobnym dole.
Odpowiedzialny za pochówki więźniów straconych i zmarłych na Mokotowie Władysław Turczyński w swoich złożonych jeszcze w 1956 r. zeznaniach stwierdził, że niekiedy chował on do jednego grobu jedne zwłoki, niekiedy zaś kilka, w zależności od tego, ile osób miał danej nocy pochować. Groby kopane były kolejno w sześciu rzędach, począwszy od prawej strony. Kolejność ta była czasami naruszana, zdarzyły się bowiem wypadki, że gdy samochód miał trudności z podjazdem do danego miejsca, wówczas zwłoki chowano też na tym terenie, ale w zupełnie innym miejscu.
W tym samym czasie w rozmowie ze swym bezpośrednim przełożonym – naczelnikiem więzienia Turczyński przyznał się do wykonywania pochówków bez zachowania porządku wynikającego z kolejności dat śmierci. Doły – według jego własnych słów – wykopywał „mozaiką”, w różnych miejscach kwatery.
Jeżeli tak postąpił przy chowaniu ciała rotmistrza Pileckiego, szczątki oficera mogły nie zostać odnalezione podczas dotychczasowych prac i spoczywają nadal na obszarze przewidzianym do badań w III etapie działań archeologiczno-ekshumacyjnych. W takim przypadku jego grób znajduje się prawdopodobnie pod jednym z wielu powstałych na Łączce w latach 1982-1984 pomników zasłużonych dla Polski Ludowej.
Bez względu na skalę trudności, tych współczesnych i tych wynikających z działań komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, poszukiwania miejsca ukrycia szczątków bohatera będą kontynuowane. Kwestią czasu jest ich odnalezienie i państwowy pogrzeb z honorami, na które zasłużył.